Razem Lepiej!

Razem Lepiej!

niedziela, 15 listopada 2015

Zdjęciowo


Dzisiaj zostawiam zdjęcia. 
Te brzuszkowe wciąż jeszcze nieobrobione, ale obawiam się,że dłuuugo przyjdzie nam czekać. 
Sesja była przyjacielska, więc nie chcę poganiać naszego fotografa. Szczególnie, że dla mnie te zdjęcia są cudowne i pozostaną wspaniałą pamiątką już na zawsze. 

Patrzę na nie i wierzyć mi się nie chce, że to było zaledwie 3 tygodnie temu. 
21 dni, a wszystko się zmieniło. 

Czasem jeszcze łapię się na tym, że kładę rękę na brzuchu i czekam na ruch mojej Małej Lokatorki. Czasem sama jestem zaskoczona jak łatwo się schyliłam i że założyłam buty bez problemu i sapania. 
Cóż... zakończyłam jeden z najprzyjemniejszych etapów w moim życiu. 
Jak dziś pamiętam ten świt, kiedy przybiegłam do łóżka z kolejnym testem ciążowym, na którym widniały wyraźnie dwie kreski. 
Później obawy związane z ospą. 
Rozdarcie w kwestii pracy. 
A potem już tylko spokój. I to cudowne uczucie, że jestem taka zaopiekowana. Otoczona troskliwą ochroną i miłością moich chłopaków. 
Naprawdę czułam się cudownie w tej ciąży. 
Tak sobie to zawsze wyobrażałam i tak właśnie było. 
I chyba to widać na tych zdjęciach. 
Tak, jak zwykle postrzegam siebie bardzo krytycznie, tak teraz pozwalam sama sobie nieskromnie stwierdzić, że na tydzień przed porodem, wyglądałam jakoś tak...wyjątkowo. Fajnie. 

No i zostałam w międzyczasie narzeczoną! 
To jeszcze bardziej sprawiło, iż ten czas był szczególnym. 

Dzisiaj czuję trochę żal, że to już koniec tej fantastycznej podróży. I że odbyłam ją najpewniej ostatni raz w życiu. 
Jeśli jeszcze kiedyś miałaby mi się przydarzyć, to będzie już raczej tylko kwestia przypadku. I nie jestem pewna, czy wtedy przyjmę ją z takim entuzjazmem. 

Na szczęście, jednocześnie zaczęła się kolejna nasza podróż. 
Mija 14 dni życia we czwórkę. 
Jeszcze tak bardzo tego nie odczuwamy, bo mała Królewna bardzo dużo śpi, je i wydala ;) 
Jednak są już momenty, które leją beczułkę miodu na moje serce. 
To wspólne spacery w aurze złotej polskiej jesieni. 
Wieczory, kiedy już we czwórkę mościmy się na naszej kanapie.
Maleńka przy piersi i tulący się do nas Sebastian....

A najbardziej lubię....
 brzmienie słowa "dzieci". 
W liczbie mnogiej. 
Sprawia mi to ogromną przyjemność...aż taką wyczuwalną wewnątrz. 
Coś jak motyle w brzuchu ;) 

I czasem tylko spojrzę na to zdjęcie poniżej i uśmiecham się sama do siebie....
Gdyby tak cofnąć nas w czasie o te 10-11 lat, trochę przebrać, odchudzić razem o jakieś 40kg....
To to zdjęcie mogło być zrobione w drodze na jedną z naszych ulubionych imprez...czasem nawet tą drogą szliśmy. 
W głowach totalny misz-masz i jeden priorytet -wybawić się, wytańczyć, zaszaleć...chłonąć trance'y aż słońce wzejdzie...albo i do końca weekendu. A co! 
Czasem aż mi się wierzyć nie chce, że z dwojga imprezowych przyjaciół, przeobraziliśmy się w mamę i tatę...Rodziców dwojga dzieci.
I po tym, co kiedyś, zostały nam głównie sentymentalne wspominki.... i może jeszcze czasem ten charakterystyczny błysk w oku...gdzieś w tych fotkach można nawet go znaleźć ;) 






















A na sam koniec, próbka z sesji naszej Myszki. 
Tych fotek też będzie więcej. 
Póki co - Niunia w dwóch wersjach - "na Calineczkę" i "na Pokahontas" :) 





7 komentarzy:

  1. błysk jest ;) a córcia przesłodka

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdjęcia są śliczne. I na pewno mają w sobie to coś, co oddaje Waszą wyjątkową historię. Choć pewnie widzisz to najlepiej z nas...
    Alicja jest prześliczna! Jako Pokahontos- no po prostu rozpływam się w zachwycie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękna z Was rodzinka-)a Malutka jest przeslodka***

    OdpowiedzUsuń
  4. Bozieee jaka ona piękniusia.Taka tyci tyci slodka.Piękna jest.I Wasza rodzinka cudna.Jestem teraz na rozdrozu zyciowym,no tak wyszlo...ale czytajac Cie tutaj wierze ze wszystko jeszcze moze sie zmienic,dobra karma wroci i uloze sobie zycie bo widac da się jeszcze byc szczesliwa:)
    Pozdrawiam Was :)
    Marta

    OdpowiedzUsuń