Razem Lepiej!

Razem Lepiej!

piątek, 26 czerwca 2015

Jest moc!

Wzięłam dwa dni wolnego.
Mam długi weekend!
Świeci słońce, jest bosko!

Obudziłam się o 6:30, czyli standardowo jak do pracy :)

A następnie mój wolny dzień wyglądał tak:
-prysznic z peelingiem, myciem włosów i kompleksową depilacją (czyt. cyrkowe akrobacje pod wodą, aby ogarnąć to, co się działo TAM)
-śniadanie dla siebie i dla psa
-odwiezienie psa do Dziadków, odebranie śpiwora
-"ooo second hand już otwarty!" :) - zakup sukienki, dwóch koszulek i bluzy za łączne 38zł (fuck yeah! uwielbiam to uczucie, gdy w portfelu mała zmiana, a w ręce pełna torba)
-zakupy na bazarku ( "o jeju jakie piękne czereśnie. To kilo poproszę... i truskawek....też kilo....i jeszcze pół kilo fasolki szparagowej mmmm...")
-zakupy w markecie ("matko jedyna co tak pięknie pachnie???Aaaa arbuz pokrojony świeżo!!!"
Do koszyka.
Z półki krzyczy do mnie napis "Rabarbar" - jakiś nowy napój Tymbarku...
Do koszyka.
A przyszłam tylko po mięso do szaszłyków...)
-smażenie 13 mielonych (na obiad i na wyjazd)
-gotowanie ww.fasolki i ziemniaków młodych
-uszykowanie 6 szt. szaszłyków
- ścieranie kurzy
-wstawienie prania
-ściągnięcie suchego prania
- rozwieszenie wypranego prania
- umycie wc i łazienki
- odkurzanie całego mieszkania
-umycie wszystkich podłóg
-kawka i blog :)

Wolne jak się patrzy :)
Jestem wypoczęta jak nigdy :P

No może nie jestem wcale nadto wypoczęta, a przede mną jeszcze pakowanie,....ale za to jestem zadowolona.
Właśnie kończę kawkę i lecę szykować ciuchy.
Za pół godziny wraca M., pakujemy graty (czyt. pół mieszkania) i wybywamy na biwak.
Taki z prawdziwego zdarzenia.
Pod namiotem.
Bez prądu.
Z atrapą prysznica.
Tylko Ja i M. i Brzuszkowa Lokatorka.
Będę czyyyytać cały weekend.
A M. będzie łowił ryby.
I zobaczę wschód słońca nad wodą.
I będą ziemniaki pieczone i bułki z mielonymi.

I po kilogramie czereśni, truskawek i arbuza ;)

Żeby tylko słońca nie zabrakło.


W zeszłym roku byliśmy "po mojemu" - czyli w hotelu ze spa.
No to w tym roku jedziemy "po miśkowemu".
Trochę się boję, ale bardziej podekscytowana jestem nową przygodą.
Nie żebym była damą, ale to będzie mój drugi raz pod namiotem.
Co ciekawe "ten pierwszy", też byłam z Miśkiem....ale wtedy to jeszcze wszystko było zupełnie, zupełnie inaczej...i minęło od tamtej pory 12 lat :)


5 komentarzy:

  1. Udanego wyjazdu! Chociaz podziwiam Cię- tyle w domu robisz, ja w ciąży w domu nie robię nic poza zmywaniem naczyń i wycieraniem kurzu z mebli, wszystko robi mąż. Może zrzuć trochę obowiązków na swojego mena- nie to że się wtrącam, ale jesteś za połową ciąży, nadmierny wysiłek moze zaszkodzić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, że o tym samym pomyślałam? Że fajnie jest jechać na biwak, gdy wszystko masz gotowe - jedzenie, zakupy, pakunki... Grr!

      Usuń
  2. No to udanego wyjazdu i czekamy na relacje :)

    OdpowiedzUsuń
  3. to się narobiłaś....

    tymbark rabarbarowy muszę spróboować;))

    OdpowiedzUsuń
  4. Miłego wyjazdu trzymam kciuki za pogode.

    OdpowiedzUsuń