Razem Lepiej!

Razem Lepiej!

poniedziałek, 21 lipca 2014

Notka auto-psycho-terapeutyczna

Przez kilka miesięcy nudziłam tutaj wpisami jaka jestem szczęśliwa...
i teraz jednak stwierdzam, że nie było to takie najgorsze przynudzanie. Zwłaszcza, że aktualnie mam ochotę w kółko narzekać jaka jestem zmęczona...
Szczerze? Poniekąd tęsknię za życiem w Zielonej Górze.
Tak wiem - nie można mieć wszystkiego i wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma.
Ale dopiero tutaj zrozumiałam, jak to jest żyć w wiecznym stresie i napięciu.
Obiecałam już sobie dziesięć razy, że odpuszczę, że olewam. I nawet jeśli taka postawa nie doprowadzi do niczego dobrego, to po prostu zrobię to własnego zdrowia psychicznego.
Ale nie potrafię do końca. Poczucie obowiązku i odpowiedzialności są silniejsze.
Świadomość tego, że wydatki, kredyt, remont...
to wszystko każe mi zęby zaciskać i robić swoje.
Tylko, że nie działa to na niechęć do tej pracy...ani na ścisk w żołądku na samą myśl o niej.

Od 5 dni jestem chora. Z dnia na dzień rozłożyło mnie tak silne zapalenie górnych dróg oddechowych, że chyba naprawdę jeszcze tak ostrego nie miałam. Jestem na L4, ale nie odpoczywam. Spędzam 8 godzin przy komputerze, z telefonem przy uchu, słuchając znowu niezadowolonego szefa, zastanawiającego się: "może niektóre osoby nie nadają się na niektóre stanowiska..."
Nie wiem po co przedłużył mi umowę, ale zaczynam żałować, że to zrobił.

Wydaje mi się,że wszystkie moje ostatnie dolegliwości oraz osłabiona odporność, to wynik działania stresu. Fatalnie się z tym czuję.
Dużo myślę o tym co powinnam robić, do czego się nadaję, ile jestem w stanie znieść i dlaczego jednak tak mało.
Zdawało mi się, że cała moja prywatna sytuacja zahartowała mnie i uczyniła silnym człowiekiem...a jednak w życiu zawodowym radzę sobie dużo gorzej. Nie mam pomysłu jak to zmienić ani w jaki sposób nad sobą pracować.

Opadłam z sił. I przykro mi z tego powodu. A nawet głupio trochę, bo może zbyt łatwo się poddaję.
W takim stanie psychofizycznym, obawiam się, że o drugiej ciąży mogę sobie co najwyżej pomarzyć. A coraz częściej przewija się ten temat w naszych rozmowach z M. Tak jakbyśmy czuli się coraz bardziej na to gotowi.
Pozostaje mi wierzyć, że natura sama wyłapie ten moment idealny.

Nie chcę się poddawać,ani załamywać. Nie pozwolę również, aby praca i wszystko co z nią związane, zdeterminowały do końca moje życie.
W ciągu ostatnich paru dni, usłyszałam o różnych tragediach, które przydarzały się innym ludziom. Zawsze takie informacje skłaniają mnie do przemyślenia i zweryfikowania swojego nastawienia. Praca i dochody są bardzo ważne - nie da się ukryć. Ale i tak to, co najważniejsze wciąż mam. Mam zdrową , kochającą się Rodzinę - spełnienie moich wieloletnich marzeń.
Nic nigdy nie będzie od tego ważniejsze.
Uśmiech mojego Dziecka ma działanie uśmierzające ból. Potrafi też kasować pamięć dotyczącą wydarzeń w pracy.
Ramiona mojego Chłopaka, to azyl. I opoka - trwała, dzięki której sztormy wszelkie jestem w stanie przetrwać.

Nauczyłam się już, że czasem po prostu musi być ciężko i trzeba to przetrwać, aby potem z całych sił doceniać to, co dobrego dzieje się w naszym życiu.
Wierzę, że i tym razem tak właśnie będzie.

6 komentarzy:

  1. Jak ja "lubię" ten typ szefa... Brrr, aż mną wstrząsnęło! Co za palant.
    Martuś, gdybyś się nie nadawała na to stanowisko, to by Ci tej umowy na pewno nie przedłużył. To po prostu taki typ człowieka- małym ludziom władza czasami odpierdala- brzydko mówiąc. Nie bierz do siebie tego, co On mówi.

    Myślę tylko, że na dłuższą metę, szkoda Twoich nerwów... A może tak ciąża, potem macierzyński, i rozglądania się za nową pracą? :)
    Ściskam- zdrówka i wszystkiego dobrego Kochana!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też już podpowiadałam- ciąża, zwolnienie, macierzyński... i nowa praca... trzeba korzystać- nie ma co mieć skrupułów, ja własnie zawsze je miałam i byłam zbyt obowiązkowa, głupia byłam....

      Usuń
  2. Ale z tego Twojego szefa jest sk***iel! Bo rzeczywiscie, chorujesz sobie dla przyjemnosci! Chyba ze jemu sie wydaje, ze to zwykla wymowka...

    Ja tez zaliczylam "fajna" rozmowe z szefunciem w piatek. Powymadrzal sie, pomarudzil, a ja przytaknelam i licze tylko na jakies fajne oferty wkrotce...

    I masz absolutna prace. Jak moj szef ma "swoje" dni, tez zaciskam zeby i powtarzam sobie w kolko, ze praca to nie cale moje zycie, to rodzina jest najwazniejsza. Prace moge zmienic i choc po 8 latach troche bedzie zal, to jest to do zaakceptowania. Rodziny nie chce zmieniac. Moje dzieci I (nawet) maz sa najcenniejszym co mam na swiecie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przede wszystkim zdrowiej. Zachowanie szefa zakrawa na mobbing, wykonujesz swoje obowiązki jak najlepiej potrafisz, nie olewasz ich, zatem to nie Ty powinnaś coś zmieniać, pamiętaj. Rozumiem, że wydatki u Was po tak wielu zmianach są niemałe, ale Twoje zdrowie psychiczne jest zdecydowanie ważniejsze. Odpocznij, wyłącz telefon, naładuj się energią od Najbliższych... Życzę Ci, by sytuacja zawodowa jak najszybciej się zmieniła, bo zagryzanie zębów to chyba nie jest najlepsze wyjście.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie w pracy było ciężko. Atmosfera napięta, trudne relacje...I marzyłam o tym aby odpocząć. też czesto chorowałam, na zapalenie gardła...myślałam już nawet o odejściu, a tu niespodzianka. Zaszłam w ciążę. Przyznaje bez bicia, ten rok (zwolnienie plus macierzyński) dał mi niesamowitego kopa i nabrałam dystansu do wymagań szefa, poprawiły mi się relacje z ludźmi..A do pracy szłam jak na skrzydłach - a to pewnie dlatego, ze córka dała mi popalić - kolki, zęby - czyli nieprzespane noce...W pracy po prostu - odpoczywałam mimo dużej ilości obowiązków...życzę dobrych decyzji... czasem zmiana perspektywy wpływa na całokształt postrzegania i ocenę sytuacji, w której się tkwi...pzdr

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiesz co, jeśli planujesz ciążę to może byłoby najwygodniej w tej pracy? A potem szukać nowej? Moja robota też zaczęła mnie dobijać i rozglądam się za inną. Niektórzy - szefowie i współpracownicy potrafią obrzydzić najbardziej wymarzoną pracę niestety i wtedy lepiej zmienić środowisko niż się męczyć. Pisz, co słychać. Wyzdrowiałaś?

    OdpowiedzUsuń