Razem Lepiej!

Razem Lepiej!

poniedziałek, 18 listopada 2013

If there's a will...

Strasznie chciałam napisać post o czymś wesołym i pozytywnym. 
Ale nastrój mam listopadowy zdecydowanie. 
I chociaż w perspektywie wylot i tydzień z Siostrą, i jeszcze spotkanie z A. , to po głowie znowu myśli się różne tłuką. 
Dobrze, że lecimy. 
Może gdy poczuję znowu, jak się oddycha gdzieś indziej, to przekonam się, że to czas, by na stałe zacząć w innym miejscu powietrze czerpać. 
Czuję coraz mniej trzymających mnie tu spraw. 
Coraz mniej sentymentów. 
A potrzeba zmiany narasta. 

Odczuwam to mocno...
im starsza jestem, im bardziej sama, tym wszystko trudniejsze. Tym ciężej z wieloma rzeczami mi się pogodzić. Tym bardziej jest mi przykro przez sprawy, na które kiedyś z pewnością machnęłabym ręką. Tym mocniej zależy mi na ludziach, dla których ja sama jestem tylko jedną z wielu... 
I tak się powoli zamykam...i jednocześnie dręczy mnie to. 
Bo to nie ja. Nie to w moim charakterze leży. 
Czuję szarpnięcia zrywanych więzów. 
Nie lubię tego.  

I w tym wszystkim na dodatek te urodziny przeklęte. 
Wymyśliłam je sobie w końcu.
Że będą jak z bajki...
Coś się należy bajkowego przeżyć do 30 chyba, skoro ślub mnie ominął :P 
Więc mają być bajkowe krajobrazy zimowe, pozytywny klimat kominkowy i czas na bycie razem. 
Mam nadzieję, że się uda. 
Że ta garstka przyjaciół, która wyraziła szczerą chęć spędzenia ze mną tego dnia i wykosztowania się na ten cel, nie zawiedzie. 
Bo odmów odebrałam już więcej, niż się spodziewałam...i nie do końca akurat od tych, od których się spodziewałam.... 
Teraz rozumiem, dlaczego ludziom jest zawsze przykro, kiedy połowa gości zaproszonych na wesele, odmawia przybycia. Zawsze myślałam "Co za różnica, czy na 120 zaproszonych, przyjdzie 100, czy 60?...i tak dużo"  Ale jednak...to ta chęć, podzielenia się ważnym dniem i wydarzeniem z innymi. 
I chociaż liczyłam się z tym, bo to termin akurat może nie idealny.... to jednak przykro trochę, siłą rzeczy. 

Doceniam tym bardziej tych, którzy zaproszenie przyjęli. 
Moje serce się raduje na myśl o Nich... i o tym, że z pewnością dzięki Ich obecności, będzie miło nam wszystkim. 

Staje mi przed oczami graffiti z mojego uniwersytetu. Widywałam je codziennie przez 5 lat i bardzo polubiłam: 

"If there's a will, there's a way".  
 

18 komentarzy:

  1. A wiesz, że na moją 30 to ja nawet nie wiem czy bym 10 osób zebrała? Wszyscy znajomi starzy się odwrócili....mają swoje życie, inne, intensywniejsze, bez dzieci, z imprezami.... Na szczęście poznaję nowych cudownych ludzi i mam nadzieję, że pozostaną w moim życiu na dłużej :) Graffiti super, bardzo podoba mi się ta sentencja :) Trzymaj się cieplucho :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Polly :) Ja własnie , jak się okazuje , też mam problem uzbierać 10 osób...a zaprosiłam ponad 20 :) Jedni, jak piszesz, mają życie bez dzieci, inni własnie z dziećmi i rodzinami i tak się to wszystko rozjechało :/

      Usuń
    2. Ja mam to samo - przed ciążą miałam garstkę znajomych, którzy zmyli się jeszcze w ciąży dawno temu. Ani wyjść, ani gęby otworzyć do nikogo, nie wiem, czy na swoje urodziny zebrałabym 2 osoby. Ostatnio zaproponowałam dwóm koleżankom na fb wspólne myszkowanie po SH - żadna z nich nawet nie odpisała. Gdy chciałabym kogoś odwiedzić, to często słyszę, że ktoś u nas jest chory. Sama nie wiem, ale zżera mnie samotność kosmosu.

      Dobrze, że troszkę się wyrwiesz, zawsze jakaś odmiana, rutynę przełamiesz i depresję listopadową.
      Szkoda, że daleko mieszkasz, a ja jestem po operacji, bo chętnie wypiłabym z Tobą za Twoje urodziny, wszystkie, które były i będą. :-) No ale cóż, pozostaje mi połączyć się z Tobą duchowo.

      Bardzo ładne logo. Motywujące.

      Usuń
    3. Ja się w sumie często "wyrywam", dlatego ciągle myślę, czy jednak moim przeznaczeniem nie jest właśnie wyrwać się na stałe.
      Z radością napiłabym się ze wszystkimi moimi blogowymi koleżankami...chyba naprawdę trzeba będzie wymyślić jakieś spotkanie :)

      Usuń
  2. Co Ci napisać Kochana...
    Na naszym weselu bawiło się 96 osób, z czego więcej niż połowa to byli znajomi, bez których tego dnia sobie po prostu nie wyobrażaliśmy... I nie żałuję, że byli-było fajnie. Byli też zaraz po ślubie, kiedy każdy weekend to był maraton imprez u nas. Byli jeszcze nawet w ciąży, kiedy na miesiąc przed rozwiązaniem zrobiliśmy huczną imprezę z okazji pierwszej rocznicy ślubu... Cudownie zniknęli kiedy zaczęły się nasze kłopoty. Dziś nie nadużywam słowa przyjaźń i stwierdzenia, że na kimś mi zależy. Wyleczyli mnie z tego nasi "przyjaciele".
    "Tym mocniej zależy mi na ludziach, dla których ja sama jestem tylko jedną z wielu..."-pięknie to ujęłaś, jakbym czytała o dawnej sobie. Ja zawsze miałam dla każdego czas, pamiętam jak w jedną Wigilię zamiast siedzieć z rodziną przy stole, rozmawiałam prawie 2godziny z przyjaciółką (na mój koszt oczywiście) bo to pierwsze święta, które spędzała bez męża. Myślisz, że gdy sama potrzebowałam pomocy dostałam choć 5minut?
    Co do życiowych zmian- czasami trzeba się odważyć zrobić coś, czego się boimy, bo strach przed nieznanym zawsze będzie. Pamiętasz jak to jest z tym powiedzeniem-lepiej zrobić, niż żałować, że się nie zrobiło. Sebastian nie chodzi do szkoły, nie zarwiesz mu roku-spróbuj. Tu nie pal mostów, zawsze możesz wrócić.
    Nie przekonasz się czy było warto jeśli tego nie zrobisz...
    A 30-tki życzę takiej, że do 40-tki będą o niej mówić :) No i pamiętaj-30tka to nie wyrok, to dopiero początek i nie daj sobie wmówić, że jest inaczej, czeka Cię najpiękniejsze 10lat w życiu kobiety :) Zakładam, że od 40tki mogą się zacząć "zletka" dołować :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ehh dobrze to znam - też prawie zawsze mam czas na słuchanie, na doradzanie, ale kiedy sama tego czasu potrzebuję,często niestety muszę czekać...aż przestaje być mi potrzebny. A jeśli chodzi o zmiany, to na razie i tak sprawa "w zawieszeniu", bo przecież akcję w sądzie rozpętuję. Nie wiem ile to potrwa. Ale może, kiedy ją skończę, będę już miała wszystko zamknięte i będę mogła się pożegnać. Mostów nie spalić się nie da...jeśli zrezygnuję z pracy, to już nie będzie do niej powrotu. A poza tym...chyba i tak nie miałoby to już większego sensu. U rodziców czeka firma, którą mogłabym rozkręcać...jeśli nie wyszłoby mi gdzieś indziej, najprędzej zabrałabym się własnie za to.

      Usuń
    2. Kochana, no to nad czym Ty jeszcze dumasz :) A tak serio, no to nie oszukujmy się-praca, czyli finanse to jest coś, co daje nam poczucie bezpieczeństwa, zwłaszcza jeśli ma się dziecko. Gdyby tam okazało się, że to jednak nie Twoja bajka, że coś nie poszło, to tu już masz jakiś punkt zaczepienia.
      Myślę, że Twój stan wynika chyba z tego, że i te okrągłe urodziny się zbliżają, i sprawy z J. postanowiłaś definitywnie uregulować, masz pewnie poczucie, że dzieją się naprawdę ważne rzeczy w Twoim życiu. A przyjaciele/znajomi? Najgorsze jest to uczucie zawodu, bo niby człowiek nie oczekuje, niby radzi sobie sam, ale przekonać się namacalnie, że przywileje wynikające z przyjaźni działają tylko w jedną stronę-to boli zawsze. A najbardziej przykre, dla mnie przynajmniej, jest to, że ja zawsze byłam bardzo otwarta do ludzi, z sercem niemalże na dłoni, a teraz właśnie ci ludzie, skutecznie mnie z tego wyleczyli.

      Usuń
    3. No jakaś przełomowa dla mnie ta 30, to fakt. Nawet się nie spodziewałam, że tak będę do niej podchodzić. I może by tak nie było, gdyby układanie życia , nie wyglądało dokładnie tak, jak w tym obrazku, co go tutaj dołączyłam w ostatnim czasie ;)

      Usuń
  3. Fajny pomysł na urodziny :)) I jestem już ciekawa fotorelacji ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że pomysł się zrealizuje i wtedy zdjęciami oczywiście się podzielę :)

      Usuń
  4. ważne, że jest ta nieliczna grupa osób, która wtedy chce być z Tobą :) reszta niech się buja, ich strata ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja mam podobne odczucia co do ludzi i tych znajomych bliskich sercu memu. Tak naprawde to bardzo czesto czuje sie samotnie, bo kazdy jest zabiegany, bo dom, bo praca, bo dzieci, bo czasu brak. A dla chcacego nic trudnego. Tylko chetnych brak zazwyczaj i poniekad to boli niestety.

    Na bajkowa relacje urodzinowa czekam! Ja swojej 30-stki nie swietowalam w zaden sposob wyjatkowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja 30-tka była taka wystrzałowa, jak wystrzałowe mogą być co rusz pojawiające się wykwity ospy wietrznej u córci :) A miały być góry, wyjazd... Na szczęście udało nam się bez ponoszenia dodatkowych kosztów przesunąć termin i może dobrze, bo pogodę mieliśmy cudną.
      Także mogę śmiało powiedzieć, że też mam jakby zaległą imprezę urodzinową :)

      Usuń
    2. Abby, no własnie tych chcących to trzeba szukać ostatnimi czasy.
      Marta jak ja wielbię te Twoje wyszukane porównania :P A co do urodzin -Co ma wisieć nie utonie ;p

      Usuń
  6. Bardzo aktualna sentencja:-P Będę ją sobie powtarzać:-D Już od jutra. Oj ja też tęsknię za takimi cudownymi urodzinami bez łaski...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uniwersalna...nie pamiętasz jej z Uniwerku? :) Ciekawa jestem, czy jeszcze jej nie zamalowali, dawno tam nie byłam :)

      Usuń
    2. A z radością wróciłabym do tamtych czasów. Wtedy wystarczyło hasło rzucić, a impreza na pół tygodnia już była gotowa :P

      Usuń