Wrzuciłam na otodom ogłoszenie o sprzedaży mieszkania.
Serce mi pęka.
Nasze mieszkanko...
widok na las
wschody słońca
śpiew ptaków o świcie
śmiesznie kolorowe ściany - pozostałość po poprzednich właścicielach
balkon, który malowałyśmy wspólnie z Siostrą i na którym odbiłyśmy nasze i Sebka dłonie
ulubieni sąsiedzi
...
wspomnienia...niby tylko z 2 lat, ale to prawie całe Sebastianowe życie
...
i samotność w tym mieszkaniu, kiedy dziecię wcześnie usnęło...
Jesteśmy tu wciąż razem - ja i Seba...ale to jednak nie jest taki prawdziwy, wymarzony DOM - pełen życia, rodzinnych wygłupów i zabaw, wspólnych posiłków, wieczorów filmowo-książkowych...
Ten DOM postaramy się zbudować w Wałbrzychu.
We troje...
Coś kosztem czegoś...
Porzucam całe swoje dotychczasowe życie.
Pracę, którą lubię za niepowtarzalną atmosferę.
Miasto.... zielone, otoczone pięknymi jeziorami i lasami. Miasto, w którym tak dużo przeżyłam w najfajniejszym okresie swojego życia.
Przyjaciół wieloletnich...nikt nigdzie mi ich nie zastąpi. Rodzinka.zg. to jest coś, co się więcej nie powtórzy...nawet nie chcę o tym myśleć, bo od razu zbiera mi się do płaczu.
Coraz mocniej do mnie dociera co robię.
Co zdecydowałam.
Wszystko z myślą o tym, żeby było nam lepiej.
Żebyśmy byli naprawdę szczęśliwi.
Mam nadzieję, że się nie pomyliłam.
Zawsze pojawi się jakiś cień smutku. Ale Kochana zaczynasz nowe życie ! Życie, w którym zawsze znajdzie się silne ramię , na którym będziesz mogła wypłakać swoje smutki. Walka z przeciwnościami losu nie będzie już taka cięzka i mozolna !
OdpowiedzUsuńStworzysz nowy DOM . Stworzycie !
W trójkę !
Kto ma sobie z tym poradzić , jak nie MMSY !
Dobrze robisz !
Nawet nie wiesz jak Wam kibicuję !
I ogromnie się cieszę Twoim szczęściem !
OGROMNIE ;-)
Na pewno bedzie dobrze. Wiesz, to co sie wydarzylo w grudniu jest dowodem na to, ze nie dzieje sie bez przyczyny. Pamietaj kto nie ryzykuje nic nie zyskuje. Pouklada sie niebawem odetchniesz z ulga w M ramionach spojrzysz na spiacego Sebe i spojoem w sercu!!!!
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki!!!!!
xoxo
Niedawno przeżywałam to aż dwa razy.Diametralnie zmieniłam szerokość geograficzną,klimat,ludzi,pracę,przyjaciół i zaczęłam wszystko od nowa.Sam etap zmian odbywał się tak szybko i chaotycznie,że nie było czasu na łzy i dumanie..dopiero gdy wylądowałam w miejscu docelowym i trochę się ogarnęłam to dotarło co się stało.Jest ciężko...wszystko nowe i niekoniecznie przyjazne,ale dam radę i stworzę z tego miejsca nasz dom.Bo dom tam gdzie serce nasze!Powodzenia!
OdpowiedzUsuńMiałam to samo, kiedy musieliśmy się wyprowadzić z naszego małego wynajmowanego domku do większego domu, bo byłam w drugiej ciąży i nie byłoby już gdzie drugiego łóżeczka wstawić. Tyle wspomnień, tych poślubnych i po urodzeniu Gabrysia... Co tam, że dach przeciekał, że w ścianach mieszkała kolonia myszy i zimno było straszliwie - żal mi było i tyle.
OdpowiedzUsuńPatrz przed siebie z nadzieją i wiarą w to, że wszystko się ułoży. Dom, stabilizacja, bezpieczeństwo, a przede wszystkim miłość we wszystkich swych wymiarach są tego warte. Będzie dobrze. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńDzielna mamo nie sprzedawaj mieszkania. Może lepiej je wynająć? Co o tym sądzisz?
OdpowiedzUsuńMamy w ZG jeszcze drugie mieszkanie, więc coś tutaj zostaje. Rzecz w tym, że po co miałabym tu wracać...?
UsuńJa również uważam, że może lepiej wynająć. Sprzedać można zawsze, ale nie będzie do czego wrócić gdyby coś...czego nie życzę.
OdpowiedzUsuńJak my się wyprowadzaliśmy z wynajmowanego mieszkania to też mi się na płacz zbierało. 5 lat. Mimo iż nie cierpieliśmy tego miejsca to jakiś sentyment byl ;) Mam nadzieję, że bloga nie porzucisz.
Pozdrawiam,
www.swiat-wg-anuli.blogspot.com
Oj, wiem co czujesz. Ja też zostawiłam swoje ukochane polskie mieszkanko, przygotowane dla mnie jeszcze w czasach studenckich przez tatę. Wszędzie widać było jego trud i serce. Uwielbiałam tam mieszkać. A przyszło mi się wyprowadzić daleko, poza granice Polski. Mieszkanie wynajęłam, ale serce mi się krajało, gdy lokator nie traktował go tak jak ja bym chciała. Na szczęście teraz już trafiłam na fajnych ludzi i jestem spokojna. A o nowe miejsce się nie martw. Dom jest tam, gdzie jesteście Wy. Z pewnością szybko poczujesz się tam jak u siebie :-)
OdpowiedzUsuńNigdy nie przeżyłam czegoś takiego, więc emocje, które Ci towarzyszą są mi obce. Życie w większości składa się z wyborów, a my musimy podejmować ryzyko, jeśli chcemy iść na przód.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki- za Was, za DOM, za zmiany- żeby były tylko na lepsze.
Rozumiem to uczucie. Doswiadczylam go ponad dekade temu, kiedy podjelam decyzje o wyprowadzce do Stanow... Zostawialam wszystko co znajome i bliskie, a przede mna byla tylko niewiadoma. Ale to byla niewiadoma pelna nadziei. I po tych ponad 10 latach przyznaje, ze warto bylo.
OdpowiedzUsuńI zycze Cie, zebys za 10 lat czula dokladnie to samo!
Twoi przyjaciele zawsze pozostaną przyjaciółmi. Tylko odległość będzie większa :-)
OdpowiedzUsuńKto nie ryzykuje, ten nic nie zyskuje... :)
OdpowiedzUsuńCos trzeba zostawic za soba, zeby zyskac cos :) Bedzie dobrze, a nawet jeszcze lepiej, wierze w to z calego swojego malego serca :)
OdpowiedzUsuńMajus you lose some you gain some...przyjaciol masz na zawsze a trzeba dbac o siebie o swoja rodzine bo to ejst teraz najwazniejsze! / kama
OdpowiedzUsuńCzasami, żeby było lepiej trzeba zdecydować się na odważne, radykalne kroki. Trzymaj się:)
OdpowiedzUsuńTotalna rewolucja!
OdpowiedzUsuńJestem w szoku!
Dziękuję za miłe słowa u mnie :)
OdpowiedzUsuńciężkie są takie decyzje....ja sama bardzo chcę zmian ale też bardzo się ich boję! nawet jeżeli są to zmiany na lepsze! trzeba ogromne odwagi a Ty ją masz! Będzie Wam dobrze! Powodzenia i trzymam kciuki! :*:*:*
OdpowiedzUsuń