Opowiedzieć Wam bajkę o pewnym wyjątkowym weekendzie?
Posłuchajcie!
Było to tak:
6 kobiet, które w sercach są jeszcze dziewczynami
1 siedmiomiesięczna Jagódka
domek na odludziu
piękna jesień dookoła
Kobiety zjechały się do małego domku w piątkowy, chłodny wieczór. Pokrzątały się po 2 niewielkich pokojach i kuchni. Rozpaliły w kominku, zastawiły stół przygotowanymi wcześniej smakołykami, odśpiewały solenizantce "sto lat!", otworzyły wina we wszelkich kolorach i smakach i zasiadły do biesiady.
W akompaniamencie odbiornika, którego wiekowe głośniki słyszały jeszcze audycje stacji "Radio Luksemburg", raz po raz nostalgicznie spoglądając na trzaskający w kominku ogień, opowiadały sobie życia.
Snuły, jedna za drugą, swoje historie, opowiadały o miłościach, o kobiecych obowiązkach, o gospodarstwach, o życiu, które już dały, które noszą w sobie i które stworzyć by chciały.
Doprowadzając się wzajemnie to do śmiechu, to do łez, przekazując sobie z rąk do rąk, tuląc i kołysząc maleńką Jagódkę, kompletnie zatraciły się w tej wyjątkowej atmosferze.
Ostatnie rozmowy, w sypialni na poddaszu, do której chwiejnie dotarły po niesamowicie stromych schodach, ucichły o porze takiej, że gdyby działo się to w sierpniu, kobiety z pewnością, miałyby okazję podziwiać niesamowity wschód słońca nad Jeziorem Trześniowskim.
Kolejnego dnia, zjadły wspólne śniadanie o smaku chleba z dżemem, który nieodłącznie kojarzy się z wyjazdami.
Pokrzątały się po domku, doprowadzając go do ładu po nocnym posiedzeniu, a następnie wybrały się na spacer.
Okolica powitała je, blednącymi już, barwami jesieni oraz błogą ciszą.
Śmiejąc się, poszukiwały między liśćmi darów natury. Podziwiały spokojne o tej porze jezioro i majaczące na drugim brzegu miasteczko. Rześkie powietrze przewietrzyło przyjemnie głowy i dotleniło Jagódkę, przywiązaną do mamy i w ten sposób wędrującą.
Po powrocie do domku, zasiadły jeszcze na ganku, rozkoszując się ostatnimi promieniami listopadowego słońca.
Kolejny raz zgromadziły się wszystkie przy stole. Wszystko działo się tak naturalnie. Bez wysiłku, bez ustaleń. Naczynia pojawiały się i znikały ze stołu, w kubkach parowała herbata, bądź aromatyczna kawa, kominek znów wypełnił pomieszczenia przyjemnym ciepłem.
Jagódka drzemała spokojnie przy maminej piersi.
Kobiety wciąż rozmawiały. Tak wiele tematów do omówienia w tak krótkim czasie.
Po zmroku zaczęły otwierać pozostałe butelki wina, co zapewne sprawiło, że śmiech ich stawał się coraz głośniejszy, a rozmowy coraz mniej poważne. Powyciągały przywiezione ze sobą gry i do później nocy zaśmiewały się do rozpuku, odgadując czarne historie, wymyślone postaci oraz skomplikowane, własnoręcznie narysowane obrazki.
Po raz kolejny, piżamowe już rozmowy, przy ostatniej butelce wina, dotyczące sytuacji społeczeństwa w Chinach oraz Nepalskiej księżniczki, ucichły bardzo późną nocą.
Kolejny poranek wróżył niestety pożegnanie z tym magicznym miejscem, i jeszcze bardziej magiczną atmosferą, którą sobie tam stworzyły. Zjadły ostatni wspólny posiłek, wyściskały się wzajemnie, wycałowały Jagódkę i pełne wyjątkowej, kobiecej energii, rozjechały, każda do swojej rzeczywistości.
W głowie jednej z nich pozostało wrażenie, że ma na tej Ziemi więcej bratnich dusz, niż jej się wydawało.
Myśl, że chciałaby tulić do piersi raz jeszcze maleńkie dziecko.
Oraz przeświadczenie, iż doskonale odnalazłaby się w takiej małej, kobiecej społeczności, gdzie wszystko układa się samo, dzieje się naturalnie, spokojnie. Bez pędu, bez nadmiaru bodźców, a w zamian z nieprzebraną ilością damskiej wrażliwości, empatii i zrozumienia.
Jeśli którejś, w zamroczeniu, nie umknął adres, dotarła tutaj i właśnie przeczytała tę bajkę - DZIĘKUJĘ.
Piękna to bajka ...
OdpowiedzUsuńSzkoda , że taka krótka .
Ale cieszę się bardzo, że ten wyjazd tak bardzo się udał ;-)
Okazuje się , że fajnie zdobywac trójeczkę z przodu ;-)
A solenizantce życzę miłości na co dzień , spełnienia chociaż jednego marzenie , ognia w sercu i duszy , domu pełnego dziecięcych uśmiechów i prawdziwej miłości , spokoju wewnętrznego , męskich dłoni i uśmiechu na co dzień . Sto lat !
Dziękuję, ale życzenia przekażę dalej, bo to nie moje urodziny były :)
UsuńWspaniały wypad, przepraszam, zazdroszczę bezwstydnie.
OdpowiedzUsuńJak się okazuje, nie jest to wielki problem zorganizować taki wyjazd :)
UsuńSzczerze - strasznie zazdroszczę ;)
OdpowiedzUsuńFajnie, że masz takie bratnie dusze, że potraficie się zebrać i gdzieś wyjechać, że masz z kim pogadać, że ktoś Cie rozumie....
Bardzo fajnie :) Chociaż tak szczerze mówiąc, zorganizowałyśmy się z dziewczynami, z którymi na co dzień nie utrzymujemy zacieśnionych kontaktów. Z niektórymi w te wakacje spotkałyśmy się po raz pierwszy od zakończenia studiów, czyli od 5 lat.
UsuńCała tajemnica, kryje się najwyraźniej w chęciach :)
Aż sobie to wyobraziłam, chciałabym też tak wyjechać :)
OdpowiedzUsuńNo Ty akurat chyba jeszcze musisz trochę poczekać na takie atrakcje...ale przed Tobą nie mniej fascynujące ;)
Usuńjak Ty pięknie piszesz, rozmarzyłam się czytając...i jak bardzo chciałabym też mieć kiedyś szansę spędzić taki weekend....:) Przepięknie :*
OdpowiedzUsuńps. nominowałam Cię do zabawy, The versatile Blogger Awards :*
UsuńDziękuję, Kochana! Za miłe słowa i za nominację również. Tylko ja jakoś nigdy się nie bawię w to, chociaż za każdym razem niezmiernie mi miło, że ktoś mnie wyróżnił :*
UsuńOj Martuś choć obrzydliwie zazdroszczę, to strasznie się cieszę, że tak Ci się udał ten wyjazd... A napisałaś tak, że chyba każda z nas czuła się tak, jakby tam z Wami była i czuła to ciepło kominka, widziała tą parującą aromatyczną kawkę i słyszała Wasz wesoły, szczery śmiech...
OdpowiedzUsuńI wiesz co Ci jeszcze powiem? Że też bym się odnalazła w takiej babskiej społeczności... To mężczyźni wszystko psują :)
I jak tak czytam te komentarze, że wcale to nie są regularne wyjazdy i zażyłe znajomości, to może i my kiedyś tak...? Skrzyknąć Dziewczyny z całej Polski-eh, pięknie by było...
Ja jestem za i się wpraszam !
UsuńNo przestań Aneta, Ty byłaś brana od razu pod uwagę :)
UsuńPod warunkiem, że złagodniejesz, bo teraz to strach czytać Twoje posty :D
To znaczy ja bym się bała gdybym była tą co się spóźnia :)
Z blogerkami będzie ciężej, bo trudno by nam było znaleźć dogodne miejsce...no ale wszystko do zrobienia :)
UsuńA wiesz, że ja już też o tym myślałam :) Ale mam pomysł, żeby i Agata się załapała... Nie, nie polecimy do Niej do Stanów, chociaż czemu nie :)
UsuńOna ma teściów w Zakopanym, to już blisko Anety, no a my Martuś skorzystamy z PKP :)
No to jak, kto jest za? :)
ja jestem za tylko musze wpierw do PL dotrzec :D
UsuńPoczekamy :) Pomysł się na razie rodzi, a zanim dojdziemy do konkretów pewnie trochę minie :)
UsuńTeż bym tak chciała oderwać się od rzeczywistości, rewelacyjny wypad:)
OdpowiedzUsuńZapraszam do nas http://memoriems.blogspot.com
Dziękuje, już się zbieram z wizytą :))
UsuńOjejj jak fajnie! też bym tak chciała..taki babski wypad, gdzie pogadać można o wszystkim i o niczym. Nawet przy ciepłej herbatce w cieplusiej piżamce ;)
OdpowiedzUsuńMasz szczęście, że masz te kobitki :P
Pozdrawiam i zapraszam do swojego - blogowego - świata.
www.swiat-wg-anuli.blogspot.com
Dzięki za odwiedziny :) Pozdrawiam ciepło :)
UsuńFajnie miec takie kolezanki, nawet jesli na codzien nie sa bardzo bliskie.
OdpowiedzUsuńCiesze sie, ze mialas udany wypad, Martus! Nalezy Ci sie (i przyda) takie doladowanie na nadchodzace tygodnie i miesiace!
Na pewno się przyda! Tylko teraz to już totalnie marzy mi się zorganizować taki sam na własną 30 ;)
UsuńEh... nawet nie wiesz jak bardzo zazdroszczę ci tego wyjazdu i oderwania się od codzienności.
OdpowiedzUsuńDomyślam się że wróciłaś ze sporą dawką energii, życzę by starczyła ci aż do wiosny ;)
Na szczęście do wiosny, jeszcze kilka wyjazdów przed nami, więc doładowania będą :)
UsuńDopiero chwilunie zlapalam by tu napisac. A ja zazdroszcze Tobie i tego wyjazdu i tej mozliwosci w zostawieniu synka z rodzicami i w oparciu od nich. Moi rodzice mieszkaja jakies 200km ode mnie na codzien. W sumie mama czasem u mnie bywa na pare dni, jednak jak juz jest to nie bardzo mam z kim wyjsc bo moje wsyztskie kolezanki sa tak rodzinne, ze poza mezami i dziecmi nic sie liczy.... A przeciez nam tez sie cos nalezy prawda??? Przydala by mi sie taka singielka blisko jak Ty ;)
OdpowiedzUsuń:***
Moi rodzice, tez mieszkają 160km od nas, więc taką pomoc mam niestety od czasu do czasu - mama tak samo wpada na kilka dni. A czasem zabiorą Sebę do siebie. Szczęście, że robią to naprawdę chętnie :)
UsuńEhhhh i mnie by się przydała taka singielka blisko! Na pewno razem byłoby raźniej :)
kurde a moze zamieszkasz w Nowym Jorku ;)
OdpowiedzUsuńChętnie...tylko bym musiała rodziców ze sobą zabrać ;) W Philadelphii mam przyjaciółkę od czasów liceum - taką, że pewna jej jestem, że na bank by pojechała na wszystkie moje wykręcone urodzinowe pomysły :D To już byśmy były trzy ;)
Usuń