Mała opalona rączka wsunęła się w silną męską dłoń.
W tę dłoń, którą tyle razy widziałam wyciągniętą w moją stroną.
Którą pełna przerażenia ściskałam, gdy kiedyś razem pomagaliśmy dziewczynie pobitej pod klubem przez chłopaka...
Dłoń, która nieraz prowadziła mnie w tańcu,
z której palcami splatały się moje palce, czasem dla zabawy, czasem w nadmiarze emocji.
Dłoń, w którą bezwiednie wbijałam paznokcie, podczas oglądania horrorów.
Która łzy wycierała mi z policzka i wlewała kolejną porcję wina do kieliszka.
Dłoń Przyjaciela.
Dłoń, którą ja chwyciłam i pociągnęłam, kiedy widziałam, że On grzęźnie...
Zmieniła się ta dłoń na przestrzeni lat.
Wciąż ofiaruje poczucie bezpieczeństwa, lecz teraz wyjątkowo mocno.
Wciąż ściska moją, lecz trochę inaczej.
Zanurza się w moich włosach, aż dreszcze czuję na końcach palców u stóp.
Pracują obie dłonie ciężko i wiem, że teraz pracują dla nas.
Smarują rano kanapki masłem. Obowiązkowo trzy. Dla siebie, dla mnie i dla syna.
Wiążą sznurówki w małych bucikach.
Zapinają małe guziczki.
Grożą palcem, kiedy potrzeba.
Składają zepsute zabawki.
Uczą jak chłopaki korzystają z toalety.
Rzucają i chwytają piłkę po sto razy dziennie...
Jedna trzyma małą opaloną rączkę.
Druga splata się z moją...
-"Tato! tato! tato!" - Sebastian spogląda, jak to dziecko - z dołu w górę, w Jego oczy. Obdarowuje go najsłodszym uśmiechem małego aniołka.
M. kieruje w dół, w błyszczące oczęta niebieskie, spojrzenie pełne ciepła:
-"Słucham, Synku?"
Dzisiaj pierwszy TAKI Dzień Ojca.
Mój Syn ma wspaniałego Tatę.
Długo szukałam, nim mnie olśniło, kto najlepiej odnajdzie się w tej roli.
Ale wiem, że się nie pomyliłam.
Ojciec mojego Syna, jedyny jakiego ma i zna, jest jednocześnie największą Miłością mojego życia.
Jest prawie idealny, odważny, odpowiedzialny, troskliwy, ciepły, konsekwentny, opanowany.
Jest pełny miłości, której nie wstydzi się okazywać, o której nie boi się mówić.
Jest najlepszy!
To Jego pierwszy Dzień Ojca, zrobimy wszystko, aby był wyjątkowy :)
Super Maju! Suuuper!/ kama
OdpowiedzUsuńWspaniale :-)))))
OdpowiedzUsuńO rany, Marta! Doprowadzić mnie do łez, starą babę?!
OdpowiedzUsuńCudnie.
Wyjątkowo.
Wzruszająco.
I ja się wzruszyłam ... Bardzo !
OdpowiedzUsuńNo tak. Bo rodzicem nie jest ten, kto podarowal zlepek genow, tylko ten, kto kocha i wychowuje. :)
OdpowiedzUsuńRany, Marta, ty jak coś napiszesz to człowiekowi albo ze wzruszenia albo ze śmiechu łzy ciurkiem lecą :)
OdpowiedzUsuń