Jako, że jestem w amoku poszukiwania, oglądania, analizowania i wybierania najpiękniejszego mieszkania, jakie jestem w stanie sobie wyobrazić, za kwotę nie przekraczającą 150tys złotych, wena moja twórcza kompletnie zaniknęła.
W związku z tym, na pocieszenie pozostawiam tu wspomnienie z naszego romantycznego wyjazdu.
Ależ byliśmy tam zrelaksowani....oczywiście po tym, jak wypiliśmy wystarczająco dużo alkoholu, aby zapomnieć o mandacie i skonfiskowanym dowodzie rejestracyjnym od auta taty ;P
Teraz przestało być tak spokojnie i już wiem, że ten poważny zakup, jaki nas czeka, okraszony będzie minimum kilkoma spięciami.
Jednak mam nadzieję, że dojdziemy do kompromisu.
Wszystko byłoby pięknie, gdybyśmy mogli trochę poszaleć z kasą, ale niestety trzeba liczyć każdą złotówkę, więc na razie nie będzie do końca jak w marzeniach. Chociaż dla mnie najważniejsze, że to będzie Nasz Dom, w którym zapanuje nasz klimat, i ciepełko i w którym sobie wychowamy nasze dzieci...albo dziecko :)
A tak przy okazji szukania lokum, wyodrębnił się mały kłopot. I zastanawiam się jak inni sobie z tym radzą.
Otóż mam problem, z określaniem Miśka w sytuacjach oficjalnych.
"Mój chłopak" - to sobie mogło być 15 lat temu.
"Mój narzeczony" - super, ale bez przekonania, no bo wcale nim nie jest i na pewno to słychać, kiedy to mówię.
"Mój mąż" - tak nie mówię nigdy...chcę się rozkoszować tymi słowami, kiedy już staną się faktem....w końcu czekam na to 30 lat :)
"Mój konkubent" - pierwsze skojarzenie : zapuszczony nieogolony, brzydko pachnący żulik z butelką "Mamrota" w ręku
"Mój partner" - w miarę neutralnie, ale jakoś tak nie wiem...za poważnie znowu. I trochę homoseksualizmem pachnie...nie żebym miała cokolwiek przeciwko oczywiście, bez urazy, ale nijak to do nas nie pasuje.
Misiek, wszędzie o mnie mówi "małżonka" i w ogóle nie ma z tym problemu. Aczkolwiek, bywa, że np rozmawiamy gdzieś na temat sytuacji kredytowej i musi wyjść, że nie jestem żadną małżonką. W końcu czasem dla zabawy określamy się w agencjach nieruchomości jako "koledzy od kredytu" :)
Ok, koniec gadania, poniżej słit focie kumpli od kredytu....prawda, że tacy słit jesteśmy, że powinni nam przyznać bez oprocentowania i odsetek? :)
No!
Pooglądali, to teraz śpiewamy razem:
"Kiedyś znajdę dla na-as dom! Z wielkim oknem na-aaa świa-aaat..."