Razem Lepiej!

Razem Lepiej!

czwartek, 24 grudnia 2015

Już na spokojnie

Odetchnęłam.
Już wiem, że zdążę.
Dziś pomiędzy obowiązki wplotłam kilka istotniejszych spraw.

Odwiedziłyśmy z Siostrą cmentarz i grób naszych kochanych Dziadków.
To pierwsze Święta, gdy nie będzie z nami żadnego z Nich...
Popłakałyśmy sobie na tym wietrznym wzgórzu we dwie.
Tak po siostrzanemu.

Wieczorem pomogła mi w pieczeniu i udało nam się razem z Sebkiem przygotować części do piernikowej chatki.
Jutro na spokojnie ją złożymy i ozdobimy lukrem.

Wychillowałam, zwolniłam, poluzowałam kitki ;)

Przez następne trzy dni będzie powoli, rodzinnie, przyjemnie i miło.

I Wam życzę, aby u Was było tak samo.

Czas na koncentrację nad rzeczami, które są najważniejsze w tym wszystkim.



Spokoju i radości, Kochani!
Przyjemnego czasu z rodziną, w oderwaniu od codziennej gonitwy.
Niech będzie tak, jak każdy z nas marzy, aby było.

Wesołych Świąt!





wtorek, 22 grudnia 2015

Przedświąteczna spina.

Zbieram się, żeby coś napisać, ale cierpię na przedświąteczny niedoczas.
I przedświąteczną depresję, że jestem Chujowa Pani Domu.

Za rok chcę wyjechać.
Bez myślenia, planowania, kupowania, sprzątania i gotowania.
Zabrać rodziców do jakiejś góralskiej chaty i spędzić fajne, spokojne Święta.

Bo kurczę zrobiła się z tego jakaś dziwna gonitwa.
Nie dość , że gonitwa, aby ogarnąć sprawy bieżące.
To jeszcze sprawy świąteczne.
I te problemy... jak obskoczyć dwie Wigilie? jak to zrobić, aby w Pierwszy Dzień Świąt mieć czas, powitać przyjezdnych gości, wyszykować dom na wieczór, wyszykować naszą czwórkę na Chrzciny? Jak po obiedzie w knajpie, uszykować biegiem kolację w domu...na 16 osób?
Te Chrzciny w Święta miały mi ułatwić życie, a w sumie skomplikowały.

Jestem zła na siebie, że się tak spinam, że mnie jakaś ambicja nadmierna ponosi.
Bo kurczę mogłabym powiedzieć, że sorry...ale mam dwoje dzieci, w tym jedno niemowlę i będzie jak będzie.
I myślę, że nikt by się nie obraził.
Ale ja od jakiegoś czasu chcę być taka super.
I mieć tak wszystko idealnie ogarnięte.... bo cholera, mam wrażenie, że wszystkie moje koleżanki tak mają.
Tylko ja nie!

No nic...siedzenie przed kompem, na pewno nie pomoże mi w ogarnianiu, więc kończę marudzić, idę prasować.
Może po drodze znajdę gdzieś swój zagubiony sposób na wyluzowanie.
Od kiedy ja się taka spięta zrobiłam?
Wstyd mi przed samą sobą.
A w ogóle, to się chyba po prostu zestarzałam.
O!

piątek, 18 grudnia 2015

Ani lepiej,ani gorzej

Wczoraj jednak podjechaliśmy do szpitala.
Uznałam,że skoro i tak nie zasne ze strachu,czy tam trafimy,to wolę jechać od razu.
Jednak nie było potrzeby zostawać. Mamy nadal robić to,co dotychczas i obserwować.
No i dziś udać się na kolejne osłuchanie.
Noc minęła lepiej niż poprzednia,bo ułożyliśmy Alicję wysko na poduszkach,więc nie krztusiła się wydzieliną.
Za godzinę idziemy do kontroli.
Dziękuję za wsparcie i za cenne rady!

czwartek, 17 grudnia 2015

Pierwsze choróbsko...

...już się przypałętało.
I to od razu z grubej rury.
Lekarka podejrzewa zapalenie oskrzeli. Jeśli inhalacjami i czyszczeniem noska do jutra nie zminimalizujemy charczenia, to czeka nas pobyt w szpitalu :(

Jestem osrana po pachy.

A do tego w poniedziałek przylatuje moja siostra, której już ponad rok nie widziałam.
A na 25.12 mamy zaplanowane Chrzciny.
Knajpa zapłacona.
Chrzestna na rzęsach stanęła, żeby urlop dostać i specjalnie ze Szwajcarii przyjechać...

No nie możemy teraz chorować i leżeć w szpitalu.

Po prostu nie i już !


środa, 9 grudnia 2015

Nie ma nudy

No nie ma...ani nudy, ani nadmiaru wolnego czasu.
Nie ma kiedy pisać.
M. zajęty głównie pracą i studiami, więc większość domowych obowiązków spadła na mnie.
Pamiętam siebie 3 lata temu - samą z wózkiem i szalejącym psem.
Dzisiaj tarabanię się z wózkiem, szalejącym psem i szalonym czterolatkiem. Chociaż przyznać muszę, że usiłuje mi pomagać jak potrafi.
Czterolatek, nie pies :)
Nie narzekam, chociaż bywa ciężko.
Ciężki wózek.
Ciężko nadążyć z tymi obowiązkami.

Ciężka ja.
Staram się walczyć z nadmiarem wagi. Od porodu ubyło 7kg, ponad połowa, którą przytyłam, a nadal w nic się nie mieszczę. Ciuchy ciążowe stały się normalnymi ciuchami. Dupsko tak mi się poszerzyło, że szok. I nie wiem, kiedy to się stało, bo latem nosiłam niektóre normalne letnie spódnice sprzed ciąży. Chyba nie zauważyłam, że były z gumy :)
Pilnuję jedzenia, zasuwam z tym wózkiem w tempie i zaczęłam chodzić na zajęcia Fit Mama - ćwiczenia dla mam z dziećmi.
Po pierwszym razie zakwasy takie, że dziś każdy krok stawiałam niemal ze łzami w oczach.
To oznacza,że mam jeszcze jakieś mięśnie i że nawet nimi ćwiczyłam.
Na sali bowiem, miałam wrażenie, że chyba przez 9 miesięcy zapadłam na ich zanik.
Ciekawe co by było, gdybym przez ten czas nie tańczyła.

Ruch też pomaga na głowę.
A w głowie kombo.
Hormonalnej sinusoidy ciąg dalszy.
Nawet nie chce mi się o tym pisać, co mi się w tym łbie roi.
Jakie ja mam myśli!
O losie!
Jakie mam chęci i niechęci.

Dobrze, że nie mam za dużo czasu na głębsze rozważania.
Skupiam uwagę na tym co dziś zrobić na obiad, jak wyeliminować z diety nabiały, w co ubrać Małą Księżniczkę na Chrzciny, jaką kupić lodówkę i komu jaki prezent pod choinkę.
W miarę nieźle mi idzie.
Ale czekam aż TO się skończy.
Bo chyba się skończy? nie?